W stresujących momentach często i chętnie sięgamy po słodycze, zamiast po dużo zdrowsze, a wciąż pełne cukru owoce. W efekcie tego pojawiają się dodatkowe kilogramy, które same w sobie mogą być źródłem stresu. Na tym przykładzie widać jak na dłoni sytuację, w której sposób na radzenie sobie ze stresem staje się problemem go wywołującym. A to nie koniec błędnego koła związanego z zajadaniem stresu – kiedy już przytyjemy, powstaje dyskomfort związany z brakiem akceptacji dla swojego ciała…tak, tak, kolejny stresor. W takim razie zaczynamy się odchudzać i przechodzimy na dietę, czyli narażamy się na kolejny stres związany z frustrowaniem podstawowej potrzeby jaką jest jedzenie, zabieramy sobie sprawdzony(choć oczywiście szkodliwy)sposób na odreagowywanie stresu bez znalezienia dla niego zastępstwa co musi owy stres kumulować. W konsekwencji wracamy do wspomnianego już schematu, w którym porzucamy postanowienia dotyczące diety w sytuacjach stresujących, kiedy to nawet możemy mylić poczucie głodu z fizycznymi objawami stresu w postaci tzw.”ścisku” w żołądku. W efekcie tych czynników trudno nam utrzymać się na długo przy próbach zmiany nawyków żywieniowych bez zrozumienia co i w jakich sytuacjach nas stresuje i osłabia nasze postanowienia, skłania do podjadania, jakie są tego przyczyny. Poznanie przeżywanych konsekwencji różnych wydarzeń w codzienności pozwoli o wiele skuteczniej zadbać o swoje ciało i dietę. Warto czasem na chwilę się zatrzymać i kiedy wieczorem najdzie nas ochota na podjadanie mimo, że w ciągu dnia nie brakowało nam jedzenia, zadać sobie pytanie czy wydarzyło się dziś coś trudnego, coś z czym trudno się zmierzyć w myśli i emocjach i czy nie próbujemy tego zajeść.